We współczesnym świecie luksusowych zabawek trzylitrowy sześciocylindrowy diesel jest jak źródło o nazwie „początek”, w którym tworzą się inne, mniej znaczące jednostki napędowe. Ten silnik był, jest i pewnie będzie tak długo jak Niemcy będą produkowali ekskluzywne wozy. Tylko czy 286 koni to nie jest za mało w sportowej limuzynie, która waży bez mała prawie 2 tony? Moc to jedno, ale moment obrotowy wynoszący 620 Nm to drugie i to właśnie on robi robotę. Ta jednostka napędowa jest niesamowicie kulturalna i nawet pierwszy poranny rozruch nie dostarcza nam wrażeń dźwiękowych rodem z czołgu T34. Jest cicho i delikatnie. Audi deklaruje, że A7 50 TDI Quattro przyspieszy od 0 do pierwszej setki w 5.7s. Być może przyspieszy, jednak ja uważam, że auto z powodzeniem mogłoby to zrobić o sekundę szybciej gdyby nie zwłoka jaką funduje nam ośmiostopniowa automatyczna skrzynia biegów. Jest odczuwalna głęboka dziura i nawet przejście w tryb Dynamic nie jest w stanie tego zmienić. Gdy auto już się rozpędzi to z pewnością odczujemy niemiecką precyzję i kunszt inżynierii. Wóz jest dynamiczny, praca silnika cicha, a i biegi wskakują jeden po drugim w tempie przynajmniej zadowalającym. Postanowiłem przejechać trasę na odcinku 200 kilometrów dzieląc ją na dwa etapy; spokojna, płynna jazda oraz dynamiczna i szybka pełna gwałtownych przyspieszeń. Wynik? 7,8 litra oleju napędowego na 100 kilometrów. Z jednej strony to rezultat daleki od tego jaki deklaruje producent (5,5- 5,8 ltr/100 w cyklu mieszanym), jednak biorąc pod uwagę moje ciężkie stopy to te niecałe 8 litrów jest świetnym rezultatem. Już po przejechaniu pierwszych kilometrów tym samochodem zwróciłem uwagę na układ kierowniczy, który jest bardzo precyzyjny ale jednak odrobinę za miękki w moim odczuciu. Samochód słucha każdego naszego polecenia przekazywanego za pośrednictwem koła kierownicy, ale ja osobiście preferuję odrobinę twardszą pracę przekładni. Jeżeli szukacie komfortu w tym samochodzie to trafiliście w punkt. Za sprawą pneumatycznego zawieszenia auto jest naprawdę wygodne. Co ciekawe nie przekłada się to znacząco na właściwości jezdne tego samochodu. Jak na Audi przystało A7 bardzo pewnie trzyma się drogi nawet jeśli przez przypadek nieświadomie przegniemy. Prawdziwym fenomenem jest zachowanie tego wozu podczas dużych prędkości. Odniosłem wrażenie, że im szybciej jadę tym auto lepiej trzyma się drogi.., i tak faktycznie jest. Po przekroczeniu 120 km/h automatycznie wysuwa się tylny spojler, który skutecznie dociska tylną oś do podłoża. W trybie jazdy Auto, komputer dostosowuje twardość i wysokość zawieszenia do prędkości jazdy z jaką aktualnie się poruszamy. Całość „dopięta” jest na ostatni guzik za sprawą napędu na cztery koła Quattro. Pomimo dość silnych podmuchów wiatru, mokrej nawierzchni oraz dużej prędkości nie odczułem nawet najmniejszego nerwowego zachowania samochodu. Jest bardzo pewnie i stabilnie, a punkt „przegięcia” zdaję się być oddalony o lata świetlne poza granicę nieudolności „sternika” tego wspaniałego, białego, niemieckiego okrętu... Tylko czy kupiłbym Audi A7 Sportback???
Moi drodzy, nie ukrywam, że trochę poszalałem tym samochodem. Przejechałem nim ponad 270 kilometrów zużywając przy tym około 21 litrów oleju napędowego wartego około 100 złotych. To auto ani trochę mnie nie zmęczyło, a za to zawsze przykuwało uwagę otoczenia, w którym się pojawiło. Bez wątpienia w tym samochodzie czułem się po prostu dobrze i gdyby nie zamulona skrzynia biegów, która trochę odbierała mi „fun” z jazdy (a w zasadzie radość z szybkiego ruszania) to ten wóz byłby niczym garnitur uszyty na miarę przez najlepszego niemieckiego krawca. No cóż, w życiu wszystkiego mieć nie można... Cena tak skonfigurowanego wozu wynosi 526 tysięcy złotych.., ale nie martwcie się bo dział sprzedaży Audi zawsze zaoferuje jakiś rabat dla swoich wiernych fanów marki :)
Na zakończenie dziękuję jak zwykle niezawodnej firmie Audi Grupa Cichy Szczecin za udostępnienie tego pięknego i luksusowego wozu.
Dziękuję serdecznie Emilii Kozłowskiej, najlepszemu podologowi w moim ukochanym mieście, która niejednokrotnie swój wolny czas poświęcała na nagrania materiałów filmowych i pomocy przy tworzeniu dokumentacji zdjęciowej tych pięknych zabawek.
Artur Rojewski
Stojąc na wprost tego auta mam wrażenie jakbym patrzył prosto w oczy Predatora, który za chwilę rzuci się na mnie i obetnie głowę. Audi A7 zaprojektowane przez Stefana Sielaff to bez wątpienia motoryzacyjne arcydzieło. Ten wóz to solidna, praktyczna limuzyna, w której nie zabrakło sportowego sznytu. W wyglądzie tego auta nie znalazłem niczego co by kojarzyło się z tandetą podważającą rodowód tego wozu. We wnętrzu praktycznie nie znajdziemy niczego czego nie znalibyśmy z innych modeli marki. Wiele razy wspomniane przeze mnie niemieckie kopiuj-wklej widać i tutaj. Czy to źle? Uważam, że nie do końca, dlatego że stylistyka Audi jest naprawdę niesamowita, ale podobnie jak u innych współczesnych producentów luksusowych samochodów brakuję indywidualności. Oto głos przeciętnego śmiertelnika grzmiącego do projektantów Audi: „Potraktujcie Wasze flagowe modele inaczej, pokażcie na co Was stać i skoncentrujcie się na detalach, które zmienią ich wizerunek raz na zawsze”. Oczywiście wierzę, że na samą wieść o moim nawoływaniu Audi zatrzęsło się w posadach i uderzyło w pierś rozpoczynając przy okazji nowy rozdział w dziale projektowym firmy ;) Chcąc opisać funkcje, które mamy do dyspozycji z pozycji kierownika tej jednostki musiałbym się powtórzyć po raz enty i dosłownie skopiować wszystko z modeli; e-tron, A6 i Q8, które już wcześniej opisywałem. Wspomnę tylko, że MMI Audi w tym wozie jest bardzo rozbudowane i nie sposób się tego nauczyć podczas ostrej jazdy na „pierwszej randce” z tą ślicznością. Sportowe elektrycznie regulowane fotele w moim Audi zostały obszyte czarną delikatną skórą, która nie jest perforowana przez co daje się dosyć łatwo czyścić. Pozycja za kierownicą jest wygodna, a widoczność wręcz wzorowa. Obawiałem się, że mocno ścięty tył samochodu znacznie ograniczy widoczność we wstecznym lusterku, ale nic takiego się nie dzieję. Na tunelu środkowym znajduje się duży idealnie wyprofilowany podłokietnik, pod którym znajdziemy schowek wraz z półką do bezprzewodowego ładowania telefonu. Niestety w Audi nie znajdziemy żadnego pokrętła, które będzie służyło nam do obsługi funkcji samochodu. Głównymi ustawieniami auta sterujemy z poziomu dwóch dużych dotykowych ekranów (ekran górny Menu natomiast dolny to w większości sterowanie klimatyzacją). Brak wspomnianego wcześniej pokrętła sprawia, że za każdym razem musimy oderwać rękę od podłokietnika przez co wybór odpowiedniej funkcji na dotykowym ekranie podczas jazdy po nierównościach jest dosyć trudny ponieważ zwyczajnie drży nam ręka zawieszona w powietrzu. Na szczęście ekran reaguje na dotyk bardzo dobrze. Audi zaprojektowało ten model w taki sposób, że ja osobnik mierzący 180 cm wzrostu nie mam problemu z podróżą na tylnym siedzeniu. Zwyczajnie nie zdarzyło mi się abym zahaczył głową o dach, który schodzi pod ostrym kątem ku tylnej części auta. Podsumowując wnętrze powiem tylko, że to Audi więc musi być dobrze. I tak właśnie jest.
„Przystojniak z charakterem"
Ciekawość świata sprawiła, że ludzie zaczęli eksperymentować dosłownie ze wszystkim. Mieszano potrawy, związki chemiczne, przyprawy, siebie nawzajem, a nawet.., samochody. Gwałtowny rozwój nowych technologii sprawił, że wdrażanie w życie nawet najbardziej ekstremalnych i wydawać by się mogło nierealnych pomysłów stało się możliwe. W świecie motoryzacji historia zna wiele odważnych projektów, których realizacja kosztowała krocie, a finalnie okazała się jedną wielką klapą, o której świat bardzo szybko zapomniał. No właśnie.., więc dlaczego pomimo ryzyka producenci samochodów zaczęli tworzyć miksy, które na pierwszy rzut oka nie miały prawa bytu? Dlaczego ludzie byli i są w stanie zapłacić dużo żeby tylko posiąść takie, a nie inne mechaniczne cudo? Odpowiedź na te pytania nie jest prosta i zapewne na rozwiązanie tej zagadki ma wpływ wiele czynników, które oddziałują na naszą świadomość skłaniając nas do zakupu właśnie takiego, a nie innego wymarzonego auta. Złote lata 90 charakteryzowały się pewną stagnacją. Budowano samochody solidne, trwałe, niezawodne i coraz nowocześniejsze, ale mało który producent decydował się na zrobienie tego pierwszego kroku, który mógłby wyznaczyć jakiś nowy motoryzacyjny trend. Wiele zmieniło się po roku 2000 kiedy zaczęto coraz śmielej miksować auta terenowe z miejskimi, limuzyny ze sportowymi, terenówki z limuzynami i czort jeden wie co jeszcze. W każdym razie narodziły się SUV-y, Crossovery, Sportbacki, cuda, wianki i szaleństwa na czterech kołach. Pamiętam, że jednym z takich dziwnych, ale pięknych i eleganckich tworów był Mercedes CLS, który uwodził (bynajmniej mnie) swoją gracją i elegancją. CLS będąc w zasadzie jedynym przedstawicielem swojego gatunku miał przez wiele lat absolutny spokój. Był drogi, dosyć rzadko spotykany, ale zwyczajnie bardzo ładny. Wiele wskazuje na to, że ten wóz jednak odniósł zamierzony sukces rynkowy ponieważ Mercedes nieprzerwanie produkuje ten model od 2004 roku po dzień dzisiejszy. W 2009 roku coś drgnęło, ale nie na tyle mocno żeby „Mieczysław” spadł z hukiem z podium, na którym stał od przeszło 5 lat. Porsche pokazało model 970 czyli słynną Panamerę, która jednak na polskim rynku odniosła umiarkowany sukces. „Panama” była bardzo droga, jej dostępność ograniczona chociażby z powodu stosunkowo małej ilości salonów sprzedaży w Polsce, a do tego w pierwszych latach produkcji Porsche wyposażało ten wóz wyłącznie w benzynowe jednostki, które były mocne, ale z ekonomią nie miały za wiele wspólnego. W 2010 roku na „Mieczysława” spadła lawina wprost z niemieckiego Dingolfing. BMW pokazało serię 6 Gran Coupe. Ten wóz wyglądał świetnie, miał pod maską niezłego trzylitrowego diesla i rewelacyjną skrzynię biegów. Na dodatek był kojarzony z serią 6 Coupe, która była flagowym produktem bawarskiej marki. Nie czekając na odzew ze strony klientów Mercedes zaprezentował w 2010 roku drugą generację CLS-a. Tylko czy to wystarczyło? Uważam, że nie ponieważ w grze był jeszcze jeden poważny zawodnik. W lipcu 2010 roku Audi pokazało model A7 Sportback. Samochód, który emanował elegancją z solidną domieszką czarodziejskiego sportowego pyłu, dzięki któremu wóz szybko stał się poważnym graczem zdolnym zepchnąć z podium najlepszych w swojej klasie. Osobiście wiedziałem, że to auto istnieje, ale jako fan BMW mówiłem na widok A- siódemki po prostu „ooo ładne”. Pamiętam, że pewnego zimowego dnia 2018 roku wracałem nocą z Warszawy. Jadąc autostradą nagle wyprzedziło mnie „coś” co leżało „na glebie”, strasznie pędziło i miało charakterystyczną listwę świetlną przebiegającą przez całą tylną część samochodu. W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakiś prototyp i czym prędzej rzuciłem się w pościg.., Hyundaiem Tucsonem 1.6 z manualną skrzynią biegów. Zanim włączyłem przycisk SPORT (który nic nie zmienił) i zredukowałem bieg z piątki na dwójkę co również za wiele do sprawy nie wniosło to wspomniane „coś” opuszczało właśnie autostradę gdzieś na wysokości Jordanowa. Ja natomiast byłem gotowy w boksie startowym gdzieś w okolicach Łodzi. Mniej więcej tak wyglądał ten pościg. Przyznam Wam szczerze, że długo nie wiedziałem co to było, aż pewnego dnia ujrzałem na własne oczy Audi A7 Sportback, które od razu skojarzyłem z „szaleńczym pościgiem” za prototypem.
Uwaga! Niniejsza strona ma charakter wyłącznie informacyjny, nie promuje żadnego stylu jazdy i nie ma charakteru szkoleniowego. Wszystkie samochody, których dotyczą opisy i zdjęcia zamieszczone na tej stronie są użytkowane zgodnie z przepisami ruchu drogowego i z zachowaniem najwyższych środków bezpieczeństwa tak aby nie wyrządzić nikomu żadnej szkody na drodze. Autor bloga nie ponosi odpowiedzialności za innych użytkowników dróg, którzy w sposób niezgodny z przepisami ruchu drogowego lub z narażeniem zdrowia i życia innych będą użytkować pojazdy na drogach publicznych i poza nimi.
Nie wyrażam zgody na kopiowanie zdjęć samochodów, treści wpisów zamieszczonych na ich temat, a także ich dalszą publikację. Wszystkie zdjęcia i artykuły zostały stworzone przeze mnie i stanowią moją własność. Dziękuję za zrozumienie :)
Polub mnie