Pod maską tego czerwonego szaleństwa zamontowano czterocylindrowy motor o pojemności 2 litrów i mocy 258 koni mechanicznych (w pakiecie z dwiema turbosprężarkami) oraz momencie obrotowym wynoszącym 400 Nm. Auto charakteryzuje się niemalże idealnym rozkładem masy pomiędzy osiami (50:50) co znacznie wpływa na właściwości jezdne szczególnie podczas szybkiego pokonywania zakrętów.... Guzik start i do naszych uszu dobiega przyjemny nieco rasowy dźwięk silnika. Tradycyjnie już reset komputera podróży, włączony tryb comfort i w drogę. Pierwsze wrażenia bez zanudzania? Przyjemnie, nieco sportowo i całkiem wygodnie, ale po kolei. Układ kierowniczy jest zestrojony wyraźnie sportowo i przypomina mi bardzo ten, który znajdziemy w samochodach Porsche i moim zdaniem tak właśnie powinno być. Najbardziej obawiałem się zawieszenia, które wykonuje tytaniczną robotę próbując trzymać w ryzach cały samochód tłumiąc nierówności, których u nas nie brakuje. Pomimo tego, że auto dosyć nisko „wisi” nad ziemią to nie zdarzyło mi się przytrzeć spodem o progi zwalniające. Jak zatem scharakteryzować pracę tego zawieszenia? „Jest komfortowo” - to za duże słowo, a „Sztywny jak taczka” - to nieprawda. Myślę, że takie porównanie jest najbardziej odpowiednie do tego samochodu, a prawda leży gdzieś pośrodku. Tylko czy taka charakterystyka pracy zawieszenia sprawdzi się podczas dynamicznej jazdy.., żeby się o tym przekonać nie pozostało mi nic innego jak tylko włączyć tryb sport individual, który skonfigurowałem tak sportowo jak tylko się da. No i zaczęła się zabawa na całego. Z pokornego, niedzielnego kabrioleta wyszła dama w czerwieni, królowa balu, wielka tancerka.., i to dosłownie. Tył auta chętnie tańczy przy każdej okazji gdy tylko tego chcemy wciskając mocniej gaz, ale co ciekawe to wszystko jakoś fajnie i łatwo daje się kontrolować. Szybki start przypomniał mi trochę zabawę BMW M4, niby czujemy, że tył za chwilę zacznie się ślizgać, jest na granicy przyczepności, trochę zaczyna zarzucać ogonem, ale jednak auto walczy i utrzymuje się w torze jazdy.., nie wiem jak Wy, ale ja to lubię, jednak tylny napęd to adrenalina i tyle. W tej całej zabawie zabrakło mi tylko jednej rzeczy, a mianowicie możliwości konfiguracji systemu kontroli trakcji, żeby pozwoliła nam na odrobinę więcej ponieważ tak szybko jak zaczyna się zabawa na zakrętach tak szybko niestety się kończy bo nasza „ESP-mama” szybko i skutecznie interweniuje tłumiąc nasze zapędy sportowca. Komunikacja 8- stopniowej skrzyni biegów S-tronic z jednostką napędową jest wręcz idealna. Samochód świetnie reaguje na gaz, a zmiana biegów szczególnie w trybie sportowym odbywa się nadzwyczajne szybko (do tego stopnia, że nie sposób nie zwrócić na to uwagi). Nowa Z4 wręcz uwielbia zakręty i pokonuje je z niezwykłą łatwością, ale uwaga i to nie są żarty, a mianowicie jeśli będziecie szli na ostro i traficie na wyboje będąc złożonym w zakręcie to niestety macie spore szanse, że wypadniecie z gry. Czy to wina zawieszenia, masy samochodu wynoszącej 1490 kilogramów, napędu czy może umiejętności kierowcy? Nie wiem, może wszystkiego po trochę, ale warto mieć na uwadze to o czym napisałem. Osobiście nie odczułem niedostatków mocy w tym autku. Nie wyobrażam sobie wersji M40i z napędem na tylną oś, ale wyobrażam sobie siebie podróżującego tym autem w ciepły letni dzień ponieważ niestety 8 stopni celsjusza to trochę za mało na przejażdżkę z otwartym dachem... Konsumpcja paliwa nie przeraża, jeśli będziecie spokojnie podróżować wtedy „Zetka” odwdzięczy się Wam spalaniem wynoszącym poniżej 10 ltr/100 kilometrów. W moim teście auto spaliło nieco powyżej 11 litrów benzyny na 100 kilometrów więc nie ma dramatu biorąc pod uwagę osiągi tego wozu.
Czy BMW Z4 to auto dla mnie? Ten wóz zdecydowanie przypadł mi do gustu, jest piękny, szybki, niepraktyczny (ale to nie szkodzi) i po prostu fajny.., tylko, że jest pewien mankament i to nie dotyczy w zasadzie samego samochodu, a klimatu w jakim mieszkamy. Ten wóz daje ogromną frajdę z jazdy w ciepłe dni kiedy możemy otworzyć dach, cieszyć się słońcem i zapachem lata, więc tak naprawdę ile razy wyjedziemy odsłaniając wszystkie walory naszej pięknej damy w czerwieni?Cena BMW Z4 S-Drive 30i zaczyna się od 219 tysięcy złotych. Podsumowując; jeśli zdecydujecie się na zakup najnowszej Z4 to będziecie zadowoleni. Pozdrawiam Was serdecznie i do zobaczenia.
Artur Rojewski
Te słowa wypowiedziała Pani, która uprawiając jogging zobaczyła najnowszy model Z4, który fotografowałem z wielką przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Podczas gdy przód BMW serii 8 aż kipi zadziornością to Z4 wręcz przeciwnie, jest bardzo eleganckie i dostojne, a okrągłe diodowe, adaptacyjne reflektory wyraźnie podkreślają stylistyczną łagodność tego sportowego maleństwa. Całość wygląda jak słodki cukierek opakowany w piękne, delikatne pudełko ozdobione logiem znanego i cenionego producenta wykwintnych słodyczy. Tylko czy to auto całkiem jest pozbawione ostrego pazura charakterystycznego dla bawarskiej marki? Nie do końca bo jeśli spojrzymy na tył tego samochodu, oraz elementy pakietu stylistycznego M, w skład którego wchodzą chociażby duże, czarne 19- calowe obręcze ze stopów lekkich wtedy dostrzeżemy, że nowa „Zetka” ma ze sportem więcej wspólnego niż przypuszczaliśmy na początku. Długo zastanawiałem się dlaczego BMW nie zamontowało sztywnego dachu w tym samochodzie, ale doszedłem do wniosku, że jednak płótno jest strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Po pierwsze sztywny dach jest ciężki i zajmuje dużo miejsca w przestrzeni bagażnika, który i tak z racji przeznaczenia tego auta potężny nie jest. Po drugie po kilku latach eksploatacji elementy konstrukcji dachu zwyczajnie zaczynają skrzypieć i jeszcze nikt nic mądrego nie wymyślił w tej kwestii. Na całe szczęście ten dach wygląda w porządku i nie przypomina czapki starego emeryta czekającego w kolejce do przychodni rodzinnej. Wnętrze tego najnowszego BMW zostało całkowicie przeprojektowane i nie widać w nim już poprzedniej generacji tego modelu w ogóle. Ok, poddaje się, Live Cockpit w tym wozie wygląda pięknie i pasuje idealnie do charakteru tego samochodu. Nie doszukałem się niczego co by mnie drażniło i pogarszało nastrój we wnętrzu. Obsługa panelu Menu jak to zwykle bywa w BMW jest intuicyjna i nie powinna przysporzyć dużych problemów. Dotykowy ekran działa, nie zacina się i nawet da się odczytać informacje, które są wyświetlane podczas jazdy w pełnym słońcu. Czy jest naprawdę idealnie? Prawie bo znalazłem dwie rzeczy, które mi przeszkadzały (w tym jedna irytowała). Próbowałem wyłączyć klimatyzację i włączyć nawiew bo zwyczajnie nie lubię klimy i niestety takiej opcji nie znalazłem (jeśli jest, a to ja jestem gamoń to przepraszam) jednak opcja albo klima albo nic mi osobiście nie do końca pasuje. Drugim mankamentem jest odbijający się w słońcu na przedniej szybie ekran wyłączonego wyświetlacza przeziernego czyli tak zwanego HeadUp display. Może nie było to aż tak dokuczliwe jak jazda z białą kartką na podszybiu, ale niestety na dłuższą metę drażni. Zamknięcie dachu rozwiązuje ten problem.., ale czy to nie była by niedorzeczność? Zamykać dach w cabrio przed słońcem? Z ciekawszych funkcji warto wymienić możliwość konfiguracji trybów jazdy sport individual i eco pro. Możemy w prosty sposób wpływać na charakterystykę pracy silnika, skrzyni biegów i układu kierowniczego i to nie jest mit działający na podświadomość tylko wyczuwalna pod pedałem gazu szczera prawda. Oczywiście możemy zmieniać wygląd menu w zależności od trybu jazdy, dostosować oświetlenie wnętrza pojazdu, a także zmieniać treść komunikatów wyświetlanych na monitorze głównym. Ponadto nie musimy już pstrykać kluczem w nieskończoność żeby otworzyć auto ponieważ wystarczy ustawić funkcję automatycznego otwarcia i zamknięcia drzwi podczas zbliżania się lub oddalania od pojazdu (oczywiście kluczyk musimy mieć ze sobą). Nasze BMW zadba o nas w zimne dni podczas których możemy ustawić sobie automatyczną aktywację ogrzewania foteli jeśli temperatura spadnie na przykład poniżej 10 stopni. Jeśli zapomnimy przepisów o ruchu drogowym to w menu znajdziemy informacje o kraju, na którego temat chcemy zaczerpnąć odrobinę wiedzy. Wiadomości, pogoda, internet lub sparowanie ekranu smartfona z monitorem centralnym to dzisiaj oczywistość w autach klasy premium więc nie ma sensu się na ten temat rozpisywać. Całość dopełnia sprzęt grający Harman Kardon Surround Sound, w którego w skład zestawu wchodzi 12 głośników i potężny wzmacniacz. Wsiadanie do Z4 zawsze przypominało mi i przypomina nadal wejście do piwnicy przez okno, oczywiście nie jest to wina samego projektu samochodu, a bardziej jego przeznaczenia. Dwuosobowa kabina nie jest imponujących rozmiarów, ale po krótkiej chwili wszelkie symptomy klaustrofobii mijają bezpowrotnie. Sportowe fotele w tym aucie przypadły mi do gustu i nie odczułem żadnego dyskomfortu, ale musicie wiedzieć o jednym, tutaj nie poleżycie, a raczej będziecie siedzieli bardziej poprawnie niż komfortowo. Podgrzewana kierownica to rewelacja, działa i przydaje się w takie dni jak chociażby ten, w którym testowałem ten samochód (słoneczko, polarnomorskie powietrze i 8 stopni celsjusza w południe).
„Lady in Red"
Jako nastolatek przywiązywałem dużą wagę do wyglądu.., samochodu. Oczywiście na początku mojej kariery za kierownicą, gdy tylko wybiegłem z centrum egzaminacyjnego z prawem jazdy w ręku korzystałem ze wszystkich możliwych dobrodziejstw współczesnej jak na tamte lata motoryzacji. Miałem do dyspozycji takie tuzy jak Polonez, Lublin 3 (nie wiem czy był cztery i pięć), ale z pewnością „trójka w Lublinie” zaciekle rywalizowała z Mercedesem Sprinterem.., no powiedzmy, że rywalizowała. No tak, a kabriolet? Kabriolet był czymś nieosiągalnym, swoistym urzeczywistnieniem motoryzacyjnych marzeń, które wisiały wysoko i daleko na białej chmurze w jakiejś odległej krainie. Pewnego dnia wpadłem na pomysł żeby odciąć dach w Polonezie po to, aby chociaż przez chwilę poczuć jak to jest za sterami samochodu w wersji nadwozia cabrio (w przypadku Poldka taki zabieg wiązał się z koniecznością usunięcia dachu na stałe). Problem polegał na tym, że po pierwsze żyjemy w Europie środkowej gdzie panuje klimat umiarkowany, a to oznacza, że jadąc Polonezem 1.5 cabrio w przypadku nagłych opadów deszczu raczej miałbym problem. Oglądałem kiedyś program, w którym próbowano dowieść, że przy prędkości około 200 km/h można jechać z otwartym dachem i nie powinniśmy zmoknąć gdyż pęd powietrza odpycha cząsteczki wody od pojazdu. Tylko nie za bardzo mogłem sobie wyobrazić mnie próbującego uciec przed deszczem, pędzącego przez Wojska Polskiego Polonezem Convertible z prędkością 200 kilometrów na godzinę. Prawdopodobnie w chwili zatrzymania uznano by mnie za niepoczytalnego. Był jeszcze inny problem, który spędzał mi sen z powiek. Wiedziałem, że jeśli obetnę ten dach to wtedy Mariusz (mój ojciec) obetnie mi głowę praktycznie w tej samej chwili, a więc nawet nie będę miał okazji przejechać się samochodem, w którym poczuję wiatr we włosach. Ostatecznie porzuciłem ten projekt i postanowiłem poczekać cierpliwie na moment, w którym będzie mi dane usiąść za kółkiem prawdziwego kabrioleta. Moim pierwszym otwarto-pokładowcem był Rover 200, który należał do mojego kolegi jeszcze w czasach studenckich szaleństw. No to było coś!, nie przeszkadzało mi wcale, że w tym aucie śmierdziało stęchlizną jakby ktoś pedałował tym Roverem po dnie Odry zachodniej, problemem nie był też dach, który przeciekał z powodu uszkodzonego mechanizmu domykania. Ważne było coś innego, „WOLNOŚĆ”, którą daje jazda samochodem w promieniach letniego słońca i spojrzenia przechodniów zdających się mówić w myślach „takiemu to dobrze” lub zapewne równie często „ciekawe gdzie ukradł taką furę”. Stary Rover dzielnie improwizował, wydawał się droższy niż był w rzeczywistości i woził po mieście w tą i z powrotem koleżanki ze studiów pod byle pretekstem. W międzyczasie udało mi się przejechać jeszcze Mercedesem SLK oraz jakimś starym Oplem z otwieranym dachem. Jednak prawdziwe cudo wpadło w moje ręce pod koniec września 2011 roku. Gdy pierwszy raz zobaczyłem BMW Z4 35is w pięknym żółtym kolorze to prostu nogi się pode mną ugięły. Samochód był szpanerski do potęgi, a do tego pod maską miał zamontowaną sześciocylindrową jednostkę napędową, która była jedyną słuszną przewidzianą do tego samochodu. Ten 340- konny generator mocy potrafił rozbujać tą małą zabawkę w 4.8s., do 100 km/h, a to robiło wrażenie 8 lat temu.., i to ogromne. Pamiętam, że tamta „zeta” prowadziła się bardzo pewnie, bynajmniej takie sprawiała wrażenie. Problem pojawił się kiedy za wcześnie wcisnąłem gaz przy wyjściu z zakrętu. Wyczułem w tym momencie wyraźną podsterowność, która prawdopodobnie była spowodowana tym, że inżynierowie usytuowali jednostkę napędową dosyć daleko za przednią osią znacznie ją odciążając. Powiem szczerze, że trochę się wystraszyłem i odpuszczałem na ostrych zakrętach nie chcąc prowokować wizyty w pobliskim lesie. Po tej przejażdżce na długo zapomniałem o BMW Z4, aż do teraz bo właśnie w 2019 roku pojawiła się najnowsza odsłona tego kultowego modelu który właśnie dla Was przygotowałem.
Uwaga! Niniejsza strona ma charakter wyłącznie informacyjny, nie promuje żadnego stylu jazdy i nie ma charakteru szkoleniowego. Wszystkie samochody, których dotyczą opisy i zdjęcia zamieszczone na tej stronie są użytkowane zgodnie z przepisami ruchu drogowego i z zachowaniem najwyższych środków bezpieczeństwa tak aby nie wyrządzić nikomu żadnej szkody na drodze. Autor bloga nie ponosi odpowiedzialności za innych użytkowników dróg, którzy w sposób niezgodny z przepisami ruchu drogowego lub z narażeniem zdrowia i życia innych będą użytkować pojazdy na drogach publicznych i poza nimi.
Nie wyrażam zgody na kopiowanie zdjęć samochodów, treści wpisów zamieszczonych na ich temat, a także ich dalszą publikację. Wszystkie zdjęcia i artykuły zostały stworzone przeze mnie i stanowią moją własność. Dziękuję za zrozumienie :)
Polub mnie